Temat granic zarówno w stretchingu, jak i w każdej dziedzinie życia można potraktować filozoficznie lub materialnie/fizycznie i ja też tak właśnie tak podejdę do tematu stretchingu.
FILOZOFIA
Najfajniej odpowiadać na zagadnienia natury filozoficznej zadając pytania, bo rodzą one odpowiedzi, a te z kolei kolejne pytania i tak w kółko. Zacznijmy zatem:
A czy cokolwiek ma granice?
Tego nie jesteśmy w stanie stwierdzić. Już nie raz nawet naukowcy udowadniali, że odkrywając coś, co potrafili wytłumaczyć w 100% po miesiącu okazywało się już nieprawdą, bo doszły nowe "fakty" itd. Zatem jedyna granicą jest tu i teraz. W danym momencie w danej sekundzie można z czystym sumieniem stwierdzić, że coś ma granice, ale czy to są faktyczne granice danej materii?
Czy możemy stale przekraczać granice?
A jeśli istnieją to idąc filozofią zawartą w poprzedniej odpowiedzi - tak, oczywiście, że stale możemy - każdy we własnym zakresie, bo czyjaś granica czegokolwiek jest różna od naszej granicy.
Skoro nie ma granic to jak cokolwiek zmierzyć?
Mierzenie jest względne i w wielu kwestiach bardzo subiektywne - co nazwiemy bowiem miarką?
Jeżeli miarką jest coś przyjętego przez ogół to faktycznie można coś zmierzyć, ale czy na pewno ogół ma rację?
Jeżeli miarką jesteśmy my to stale możemy coś mierzyć względem siebie.
A tak naprawdę przecież to my jesteśmy zarówno własną miarką,jak i własnym ograniczeniem.
Co jest największym ograniczeniem?
Każdy rozwijający się emocjonalnie i intelektualnie człowiek, nabierający coraz więcej mądrości życiowej i wyciągający wnioski z życiowych zdarzeń jest w stanie stwierdzić, że im więcej się dowiaduje i im dłużej żyje tym mniej wie, jeśli w ogóle cokolwiek. Uczy się również taki człowiek, że sam jest sobie największym ograniczeniem przypisując sobie np.: jakieś cechy/pragnienia i trwając przy nich niezmiennie przez lata aż zorientuje się, że wcale taki nie jest i chce czegoś zupełnie innego. Zatem to kolejny bardzo rozmyty temat.
Julia Chmielińska |
CIAŁO
Z tego co wiem jestem człowiekiem.
Mam ciało składające się z określonej liczby kości, mięśni, itd.
Z tego co wiem nie zmienię się w jaszczurkę.
Mam, jak każdy ciało, które się starzeje, podlega różnym innym procesom i zmianom.
Wiem, że aby utrzymywać pionową postawę pewne mięśnie zostały ukształtowane tak a nie inaczej i aby zachować pionową postawę i inne funkcje życiowe to mięśnie:
- nie mogą ulec deformacji,
- nie mogą zostać usunięte,
- nie mogą być zerwane (aczkolwiek funkcje mniejszych mięśni, ścięgien, więzadeł, których uszkodzenie nie zagraża życiu, mogą zostać przejęte przez większe w ich okolicach bez uszczerbku na zdrowiu)
To oznacza, że jesteśmy ograniczeni - naszym własnym ciałem, ale...
Tak, oczywiście - przecież zdrowa noga, która ma 100 cm nie wyciągnie się nagle do 120 cm, ale już np.: noga, która była kontuzjowana i w której powstały pewne przykrucze i która pod wpływem złego jej obciążania uległa "skróceniu" pod wpływem może się wyciągnąć do swojej oryginalnej długości.
A czy zdrowa noga, która zostanie poddana np.: rozciąganiu jak na kole, wydłuży się? Być może tak o 1-3 cm w zachowaniu zdrowia bez doprowadzania do chorych hypermobilności, ale czy nie będzie to miało wpływu na skórę, która zacznie być jak za duży worek? zapewne będzie.
Czy przy założeniu, że nie dbamy o niezdrowe hypermobilności i ogólną kondycje i funkcjonowanie ciała są jakieś limity?
Ok, to załóżmy, że połamaliśmy wszystkie kości, pozrywaliśmy wszystkie więzadła i ścięgna itd. czyli de facto już mamy miękkie zwłoki - nadal jest skóra, która jest tworem skończonym i można ją rozciągać i rozciągać i rozciągać aż się przerwie, czyli tym samym udawadniamy, że fizyczne ograniczenia istnieją.
Prawdziwym pytaniem jest:
Czy jesteśmy wstanie sięgnąć swojej prywatnej granicy?
Dlaczego?
Nasz mózg nie jest wykorzystywany przez nas w 100 % przez to nasze ciało też. W związku z tym nie możemy ustalić na pewno gdzie i jaka jest granica.
Jesteśmy też zaprogramowani tak, żeby zostawiać furtkę bezpieczeństwa - jest to nasz instynkt samozachowawczy - i tylko niektóre osoby zaburzone w rozwoju psycho-fizycznym nie mają ograniczeń, co kończy się niekiedy śmiercią, a to z kolei mówi nam, że zdrowe ograniczenia są dobre, nie pozwalają narazić nas na uszczerbek na zdrowiu lub utratę życia.
Co więcej każdego dnia jesteśmy inni - wpływa na nas masa bodźców - i każdego dnia nasz stretching jest inny - czujemy nasze ciało inaczej. Dodatkowo nie zapominajmy, że starzejemy się, a z wiekiem ciało na stretching reaguje inaczej i jego jakość się zmienia.
Czy jednak możemy w nieskończoność pogłębiać zakres ruchów o kolejne milimetry?
Teoretycznie TAK, ale to bardzo indywidualne.
Zależy w jakim tempie i na przestrzeni jakiego czasu oraz czy stretching był przerywany, czy ciało ulegało znaczącym zmianom: ciążą, kontuzja, itd. Od czego zaczynamy i jakie mamy predyspozycje genetyczne oraz ile czasu poświęcimy na stretching.
Czy osoba, która już siedzi w szpagacie na dwóch krzesłach może rozciągnąć się jeszcze bardziej?
A dlaczego nie?
Np.: 1 milimetr na 10 lat
Wszystko zależy od tego jak na to patrzymy.
Nie zapominajmy, że im więcej się osiąga w każdej dziedzinie tym dalsze osiągnięcia już nie są tak spektakularne a na kolejne postępy trzeba pracować ciężej i dłużej, a poza tym należałoby nie zaniedbywać stretchingu, ale także nie forsować ciała.
WNIOSKI
Organizm póki żyje przechodzi szereg zmian i zawsze zmienia się perspektywa, co sprawia, że coś co kiedyś wydawało się mało teraz stanowi dużo i na odwrót. To zaś sprawia, że stretching stale się zmienia wraz z możliwościami naszego umysłu, myślami i doświadczeniami. Często widzę jak stretching staje się odzwierciedleniem obecnego stanu emocjonalnego szczególnie u kobiet. Wiem też z autopsji, że stale zadziwiam sama siebie i moje ciało zadziwia mnie, że coś co kiedyś wydawało mi się "niemożliwe" po paru miesiącach staje się zwykłe, co sprawia, że apetyt na kolejne milimetry osiągane niekiedy miesiącami/latami. Tak sobie już 21 lat (zaczęłam intensywne rozciąganie w wieku 14 lat) się rozciągam i nadal stwierdzam, że nie jestem nawet blisko swojego limitu. Obserwuję się stale, obserwuję innych i stale widzę postępy, ale...
Aby osiągnąć cokolwiek, nawet najmniejszy postęp w jakiejkolwiek dziedzinie (w stretchingu też) wymagany jest duży nakład czasu, pracy, cierpliwości i dystansu do siebie. Ja zakładam, że stretching jest jak życie - jest drogą, którą można kroczyć do przodu non-stop.
NA KONIEC
Jestem osobą bardzo porozciąganą, która obecnie mając 35 lat nadal odkrywa wiele jeśli chodzi o zakres ruchomości, elastyczności, możliwości płynących z połączenia siły umysłu z ciałem itd. i stwierdzam, że wszystko jest możliwe i z tego, co wiem granic nie ma, byle żeby nic nie forsować.
Coś co nas najbardziej ogranicza to poza naszym umysłem, jest nasz tryb życia oraz czas.
Gdybyśmy w naszym życiu "tylko": zdrowo i regularnie żyli, nie stresowali się, rozciągali się codziennie w harmonii ze sobą i uwierzyli, że myśl jest w stanie zmienić gęstość mięśni i napięcie ścięgien to każdy robiłby szpagaty i sznurki na krzesłach i rozwijał się w temacie stretchingu każdego dnia. Gdybym była taką osobą wówczas na koniec życia może ewentualnie mogłabym odpowiedzieć na pytanie czy istnieją jakiekolwiek granice stretchingu.
MIŁEGO ROZCIĄGANIA !!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz